sobota, 30 listopada 2013

poranna/e fzami, gdy atakują maszyny

Sobotni poranek przy komputerze, bo nagle a  niespodziewanie znarowiły mi się sprzęty. Najpierw tablet zadzwonił, jak na szychtę, choć ma przecież nakazane milczeć w weekendy, a komputer już wczoraj wykazywał oznaki buntu. Coś chyba popsułam, albo samo się zrąbało, zaraz po tym, jak sobie zmieniłam stronę startową i zarejestrowałam się na niej, choć to dziwne, bo to przecież powszechnie uznany i szanowany serwis. W każdym razie coś się dzieje dziwnego związanego chyba z blokowaniem niektórych elementów, dlatego postanowiłam od- i na nowo zainstalować adblockera, a w dodatkach taka oto propozycja, specjalnie dla mnie ;)

Już sam czeski słownik by mnie ucieszył, bo wiadomo, ale te modlitwy do Allacha naprawdę kuszą. Rozważam.

piątek, 29 listopada 2013

Więc co się tyczy astrologii / Oraz powiedzmy ciał astralnych

jak co rano od kilku dni, natychmiast po obudzeniu się pogalopowałam do okna, pewna, że znów zobaczę tylko czarne chmury (Kacper, konia!), a tu taka niespodzianka: róże, fiolety i błękity tworzące cudne zorze tuz przed wschodem słońca. Gnałam do okna szukać komety na wschodzie, bo o tej porze tam miała być. Była!  Pierwszy raz od kilku dni niebo było czyste, a nad dachami bloków, pomiędzy masztami anten telewizyjnych gnała ona: ISON. Najpierw pomyślałam, że to tylko smuga kondensacyjna, bo szwendają się te samoloty we wszystkie strony, ale zazwyczaj jednak w poziomie, a jasne smuga wyraźnie przenosiła się coraz wyżej, lekko skośnie. Byłam zaskoczona prędkością poruszania się, a teraz czytam na stronie NASA, że prawdopodobnie nie przetrwała podróży w pobliżu słońca, choć jeszcze nie ma pewności. Możliwe, że widziałam jej przedostatnie chwile. Piękny był dzisiaj poranek, ... a potem przyszła zima.

środa, 27 listopada 2013

106

jezuu, jak ja nienawidzę wkurwiających "fachowców". Pardon my French, ale czy jest ktoś, kto przyjmuje tych debili ze stoickim spokojem? Cudzysłów jest jak najbardziej zamierzony.
Ja nie klnę, nigdy, żame, (no dobra, w samochodzie, ale to się nie liczy i tylko, gdy jestem sama), ale czasem się po prostu nie da.

wtorek, 26 listopada 2013

105

Uporałam się z gniotem, wyszło mi więcej, niż planowałam, jeszcze tylko kilka zdjęć i można drukować. Wszystko ku chwale ojczyzny wraz z promocją w komplecie. Właśnie sobie uzmysłowiłam, że muszę bardziej uwypuklić swoje zasługi, no bo kto mi zabroni? ;p

Z serii podsłuchane: znam taka jedną polonistkę, która ma talent do przekręcania, bardzo się z niej nie naśmiewam, bo mnie się też czasem trafi jakiś kwiatek, ale jej mogłabym pył spod stóp usuwać, otóż powiada pani od polskiego, że cicho, 'jak strusia', tak, z 's' na początku, hehe, a drugie to całkiem niedawno: 'nowy proceder' zamiast 'nowa procedura' i już niewinne działania nabierają charakteru kryminalnego ;)

poniedziałek, 25 listopada 2013

post 104 - znaleziony w tablecie

Czasem zapisuję różne rzeczy na tym, co akurat mam pod ręką, po czym zazwyczaj o tym zapominam. Na takie notatki trafiam potem przypadkowo jako świstki papieru wsadzone w dawno przeczytaną książkę albo zapis gdzieś głęboko w telefonie. Ten znalazłam w tablecie, który uparł się, by odzyskać jakiś dokument, pozwoliłam mu no i wyskoczyło wspomnienie leniwej chwili podczas zdyszanych wakacji:

10 sierpnia 2013
Lotnisko Stansted na długo przed czasem. Nudzę się, po kilku godzinach w pociągu nie chce mi się już czytać, zostawiam to na lot. Nie mam internetu, więc gapię się na ludzi. Woreczki na kosmetyki w automatach po Ł1 za sztukę, tyle samo zważenie walizki, pierwszy raz widzę, żeby ktoś brał pieniądze za wagę na lotnisku, ale jest kilkoro chętnych, ważą i przekładają z jednej walizki do drugiej.
Czarny jak smoła tato ślini palec i czyści bielutki nosek tenisówki swojej czarnej jak smoła kilkuletniej córki. Masy ludzi, ale jest dość cicho, nie ma hałasu, co po ostatnich tygodniach mile koi mój mózg. W końcu nie ma grup wrzaskliwych Włochów. W Exeter byli w każdym sklepie i autobusie, a dwóch Włochów w jednym autobusie to już jest wrzawa. Cisza.

czwartek, 21 listopada 2013

post 103 krwawy

Siedzę i piszę, a ekran wraz z klawiaturą ociekają mi krwią. Krew z nadgarstków spływa do łokci, a stamtąd kapie wprost na żebrzący o cyklinowanie parkiet.
Najpierw o lekarzach i cyrulikach, którym w odróżnieniu od tych pierwszych, wolno było człowieka pokroić, co czynili z lubością, jak uczy historia. Teraz zaś biedzę się nad ludzkimi kośćmi obciągniętymi resztką mięśni i ścięgien i jakoś niespecjalnie mi to idzie, otóż durna historyjka, gdy trzeba ją streścić, okazuje się nad wyraz skomplikowaną i wielowątkową.
Mój własny kręgosłup od tego siedzenia wbija mi się powoli w czaszkę, a mózg odmawia współpracy mimo zasilenia legalnymi używkami. I nie pomaga wcale świadomość, że wciąż bliżej mi do początku, niż końca. Tak właśnie wygląda kara za grzech lenistwa.

środa, 20 listopada 2013

102 - siedzimy, nic się nie dzieje

nic a nic

Kupiłam sweter w lidrze, ale go stuningowałam, więc na razie na samym środku mam dziurę. Dziurkę. Się zaszyje, potrafię nie takie sztuczki. Nuda.
Policja mnie przydybała, ale mieli rację. Stali w środku wsi, nie chowali się, a gnałam ciut za szybko. Byli mili, pogadaliśmy sobie, dali najniższy możliwy, zapłaciłam. Nuda.
Listonosz przyniósł książkę, mówi, że ciężka. 'Czuję na ramieniu' mówi, bo się zdziwiłam. Faktycznie, waga encyklopedyczna. Biedny. 
Szukam tego, z tymi muchami łażącymi po okładce.

W googlebooks pokazują po kawałku, dziś mi wyświetlili dwie strony więcej niż poprzednio. Dobrze się czyta, ale jak tu zaznaczać i robić notatki. Będę potrzebowała, więc nie ma nawet sensu kupować naszej wersji, bo po cholerę tłumaczyć, skoro jest oryginał. W końcu znajdę, albo sobie zażyczę jako prezentu. Jestem starożytna, jak mam pracować z książką, to muszę ją mieć w ręce.
Dziś mnie taki jeden zapytał czy czytam, z niepomiernym zdziwieniem w głosie, bo dla niektórych to dość egzotyczne zajęcie. Ja sama ostatnio bardziej oglądam, niż czytam, wprawdzie trochę z przymusu, ale jednak. No i znowu się okazało, że nie mam cierpliwości do seriali - jestem krótkodystansowcem i wolę zwięzłe, skończone formy. No, to tyle.

piątek, 1 listopada 2013

101

Nie mam dzisiaj siły na jakąkolwiek myśl głębszą niż woda w kałuży. Mama wróciła. Ja jednak lepiej się dogaduję z facetami, chyba mam męski mózg.

Nasze wsiowe lotnisko w nocy wygląda tak samo fajnie, jak za dnia, trochę tajemniczo, prawie, jak z amerykańskich filmów o obcych. A że tu i ówdzie na niebie błyskają z różnym natężeniem rozmaite światełka, a przed maską samochodu przelatują z nagła jakieś pojazdy, niewiele wyżej niż wysokość wzroku, to krajobraz całkiem jak z "Bliskich spotkań III stopnia".



Dziś było wyjątkowo dużo oglądaczy wokół ogrodzenia, pewnie coś specjalnego miało wylądować.