czwartek, 21 sierpnia 2014

żelazna logika

Mniejsza, robiąc mi inwentaryzację na biurku, znalazła płyn do mycia okularów. Cmoka cała zadowolona, bo płyn w fajnej buteleczce z psikadełkiem, a takiej jeszcze nie ma. Ja tego nie używam, bo jedną z mądrości życiowych, jakimi obdarzyła mnie Rozemaryja jest mycie szkieł zwykłym płynem do mycia naczyń.
Wzięła moje okulary żeby sprawdzić skuteczność specyfiku, ale zamiast myć, to najpierw obmacuje szkła brudnymi paluchami. Pytam po co, zdziwiona odpowiada - There is no use in cleaning clean glasses.
No racja.

środa, 20 sierpnia 2014

dieta, p.s.

Będąc (nieortodoksyjnie) na wszystkich czterech dietach, ze dwa dni temu obejrzałam sobie cudną Meryl Streep w 'Julie i Julia' - filmie o Julie Child, której pierwsza książka kucharska liczy ponad 700 stron, a rozdział poświęcony zupom zaczyna się tak: "There is hardly a man alive who does not adore soup" :)
Maestrię Streep doceniam w pełni dopiero po obejrzeniu kilku filmów z panią Child w tubie. Gesty, postawa, a przede wszystkim sposób mówienia, genialne.
Julie Child jest ponoć wielbiona przez Amerykanów, bo była zwyczajna i miała duże poczucie humoru. Ponoć pytana o ulubione wino odpowiadała "Gin", ale mój ulubiony cytat dotyczy właśnie diety : “The only time to eat diet food is while you’re waiting for the steak to cook”
A oto jej wyraz miłości do masła. 

piątek, 15 sierpnia 2014

dieta

W końcu poszłam do doktora, bo już mnie to bolenie męczyło, ale wcześniej się zdiagnozowałam  za pomocą komputera. Nie liczyłam na to, że ktokolwiek może mieć taką dziwaczną przypadłość, ale zaraz się okazało, że ma to pół internetu, co mnie znacznie uspokoiło, bo była szansa, że każdy lekarz to rozpozna i będę uleczoną. Co też się stało, ale pani doktór powiedziała, żebym się na razie odczepiła od roweru, mogę se najwyżej pojechać na zakupy i wrócić. Więcej nie pytałam, bo lekarze i bez tego mają pacjentów za idiotów. Miła pani magister zapytała konfidencjonalnie, czy upieram się przy tym akurat leku, czy może zechcę zamiennik o ponad połowę tańszy. Zechciałam, bo uważam, że oszczędzane jest etyczne, zwłaszcza, gdy wizja nowej chałupy staje się przez to bardziej realna.
Rower i inne ćwiczenia cielesne mają na celu pozbycie się zbędnego balastu, bo po zimowo - wiosennej wyczerpującej pracy wykonywanej głównie w pozycji mocno stabilnej, zrobiło się mnie więcej, co było już jednak przesadą, choć jeszcze nie wszystkie ubrania odmawiały współpracy. Postanowiłam z tym skończyć i przejść na dietę, a że czasami lubię rozmach to jestem na czterech, bo się ładnie komponują.
Pierwsza jest dietą lodową, o której już wspominałam. Lata temu okazało się, że moja bratowa też ją zna, odtąd stosujemy ją obie, dzielnie się wzajemnie wspierając. Szczególnie intensywnie zaczęłyśmy ją stosować w okolicach lodziarni pana Gałkiewicza (to nieco ulepszona wersja jego nazwiska, ale tylko o jedną literę, tak, żeby mu do lodów pasowało), który lody robi nad wyraz dobre. Lód bowiem wymaga od organizmu więcej energii na doprowadzenie go do stanu 36,6, niż jej dostarcza, a organizm zmuszony do takiego wydatkowania energii chudnie - proste i przyjemne.
Druga to dieta snem, bo organizm lubi spać, wtedy się rozprostowuje i chudnie. Jak i poprzednia, ta też jest naukowo udokumentowana, więc można stosować bez zbędnych obaw. Ja w lecie miewam kłopoty ze snem, bo jestem zrobiona do zimnego klimatu i słabo znoszę upały, ale akurat się ochłodziło, więc korzystam ile się da.
Dieta dwóch posiłków została odkryta przypadkiem w czasie eksperymentów z lekami dla cukrzyków. Okazało się otóż, że grupa, która dostawała tylko dwa posiłki dziennie zaczęła nieoczekiwanie chudnąć w odróżnieniu od tej, która jadła po bożemu, czyli pięć razy. Mnie się jedzenie takiej zawrotnej ilości posiłków zawsze wydawało podejrzane, bo który Jakut czy Ewenek ma ochotę na tak częste zdejmowanie rękawic, a do nich mi zdecydowanie bliżej, niż do mieszkańców Mozambiku.
No i ostatnia, najnowsza, która się na mnie rzuciła któregoś razu, nakazując jeść tylko w ciągu 8 godzin w czasie doby, a w pozostałe nie. Już na pierwszy rzut oka widać, że się idealnie łączy z dwoma posiłkami, więc stosuję z entuzjazmem.

Waga powiedziała, że owszem, zimowy nadmiar poszedł precz, ale potem się zacięła i zdaje się nie zauważać wysiłków, ale może się po prostu zepsuła czy coś.

środa, 6 sierpnia 2014

"Połóż się na kocu, bądź ręczniku"

Pan od ćwiczeń fizycznych wydaje polecenia niezmordowanie przez niemal godzinę, moją ulubioną jest "Teraz zrobimy kilka pompek", kiedyś policzyłam, to 'kilka' oznacza ok.50. Zabawnych wstawek jest cała masa, co wpływa na motywację zawodnika, czyli mnie, bo znowu zaczęłam. Od ponad tygodnia budzę się z koszmarnym bólem mięśni wzdłuż kręgosłupa. Kładę się zdrowa, a budzę połamana. Mam nadzieję, że to tylko wina rozlicznych niewygodnych posłań w ostatnim czasie, w każdym razie wczorajsza sesja trochę pomogła i dzisiejszy poranek był dużo znośniejszy. Dodatkowe atuty w postaci mieszczenia się w coraz to nowe ciuchy są nie do przecenienia.

A to zdrajczynie, które nagle wybuchły kwieciem pod moją nieobecność. Znaczy z cudzych rąk woda lepiej smakuje. Rok temu też mi tak zrobiły niewdzięcznice.

niedziela, 3 sierpnia 2014

po wakacjach

zostały mi liczne tubki pełne kremów z wysokim filtrem, dlatego smaruję się obecnie Sonnenmilch für Kids i pachnę jak zapiaszczone plastikowe łopatki i wiaderka porzucone przed chwilą na plaży. Nie narzekam, czuje się, jakbym dopiero co wstała z kocyka.

Hiszpanie, tak samo jak poprzednio i chyba wbrew stereotypom, okazali się raczej pełni rezerwy, ale generalnie im bardziej na północ, tym milsi. Poza większością kampingów nieczęsto udawało nam się porozumieć po angielsku, kilka razy przydał się niemiecki, ale najczęściej sytuację ratowały liczebniki i zwroty, których D. wyuczył się z jakichś rozmówek. Np.: ze 40 km na południe od Granady, piękna, szeroka piaszczysta plaża, zadbane trawniki, parkingi i palmy, a pani na kampingu ani słowa po angielsku. Namachaliśmy się rękami, narobiliśmy min, ale w końcu podniosła szlaban i pozwoliła wjechać. Jedyną osobą, z jaką udało nam się w tej miejscowości dogadać, była mówiąca po niemiecku pani ze spożywczego. Otóż okazało się, że tam akurat nie przyjeżdżają obcy (a my?!), tylko Hiszpanie, więc i nie ma potrzeby zawracania sobie głowy zbyteczną nauką. 
Osobną kategorią okazali się kelnerzy, których można podzielić na dwie grupy: fajni (tym zostawialiśmy fajne napiwki) i obrażone panie/panowie z gieesu (napiwek?). Większość stanowili ci pierwsi, którzy cierpliwie i z uśmiechem tłumaczyli detalicznie skład potraw (przy braku wspólnego języka używali rozmaitych materiałów poglądowych z próbkami dań włącznie). Ci drudzy, no cóż, może mieli gorsze dni.  Za to jedzenie było pyszne.

Niemcy z kolei pokazali mi swoje inne oblicze. Takie mniej akuratne. Wprawdzie znałam już Gabriellę, która kazała nam nielegalnie zwiedzać, gdy sama stała na czatach i Petrę, która wytrzymała dwa tygodnie w obcym domu, w którym akurat odbywał się remont i ani słowem się nie poskarżyła, ale to, co zobaczyłam tego lata, trochę odebrało mi mowę. Dwa razy byłam na OHP w DDR, a w Polsce ostatni raz mieszkałam na polu namiotowym z dziesięć lat temu. No to teraz było podobnie. Ale moje trzy ulubione zagraniczne koleżanki to właśnie Niemki.

Brytyjczykom zdecydowanie nie służy chów wsobny, ani też ichni system socjalny - takie można odnieść wrażenie w niektórych regionach kraju stojąc na ulicy w środku dnia i obserwując tych, którzy akurat nie są w pracy. Niezłym biznesem jest też bycie tatuażystą, bo społeczeństwo masowo korzysta wprawiając przypadkowych obserwatorów w konsternację. Owszem, rozdziawiałyśmy gęby, jak wsiowe dziecki w XIX wieku na widok parowozu, ale za to powstrzymywałyśmy się od pokazywania palcami. A takich, jak pan Adam, to wcześniej widywałam jedynie w telewizorze. 
W mediach istniejemy jako Europa wschodnia, zwłaszcza, gdy informacja ma negatywne konotacje. A często ma i nawet, gdy jest mowa o jakimś konkretnym człowieku, to zazwyczaj jest on imigrantem z Europy wschodniej, a nie Polakiem czy Litwinem. Ale to akurat temat rzeka na kilka prac naukowych.
 
Bo podróże kształcą.