środa, 31 grudnia 2014

dlaczego karibu produkują złom?

Ostatnio miewam bardzo wyraźne i spójne sny, dość logiczne. Tej nocy był to film przyrodniczy o karibu. Otóż one w czasie migracji lecą całymi stadami i wskakują do wieżowców - tu nalot kamery z góry, chyba z samolotu, bo widzimy też dach, a na nim kilka sztuk. Sam wieżowiec ma ponad 20 pięter i jest wieloboczny, z góry wygląda jak walec Rubika. Widzimy jak wielkie, brązowe stado wypada z budynku mniej więcej w połowie jego wysokości i leci jak renifery mikołaja, a lektor mówi coś o tym, że gdy są wewnątrz, to pozostaje po nich złom, ale nie, że rujnują elementy konstrukcji, tylko coś jakby zmieniały karoserię, która pozostaje wewnątrz i stąd złom - tu się obudziłam i brakuje mi dalszych informacji. Czy ktoś się zna na karibu i ich karoseriach?

Ósma rano, termometr za kuchennym oknem, - 18°C, ja w piżamie, najs.

czwartek, 18 grudnia 2014

A, i jeszcze miałam bardzo sugestywny sen: byłam na wakacjach na Ukrainie, było ciepło i słonecznie, pięknie i kolorowo. Sad, a w nim drzewa pełne owoców, wielkie śliwki. Opuszczone domy, takie stare, wiejskie, drewniane domy, czyste i zadbane. A potem nadleciała rakieta i obudziłam się ze strachu.

bo to już pora

 


Pierwsza kartka przyszła za pomocą poczty królewskiej dumnie wspierającej ofiary pękniętej żyłki. Urzędnik Jej Królewskiej Mości przybił pieczątkę na kopercie o godzinie szóstej siedem po południu i już kilka dni później mogłam poczuć wyrzuty sumienia, że ja nie wysłałam jeszcze ani jednej.

Tydzień temu, przy ostatnim pobycie w Dużym Mieście dokupiłam brakujące prezenty w sklepie mającym prawie wszystko, choinkowe lampki zawiesiłam tam, gdzie zawsze, mętnie się wyślizgałam z zakładowego klepania pacierzy nad śledziem w cebuli, no i z grubsza jestem gotowa. Zaczynamy w niedzielę :)

piątek, 12 grudnia 2014

nienawiść, nienawiść, nienawiść

Czasami moje atypowe zachowania biorą górę, przychodzą falami takie gorsze okresy i wtedy nie jest jakoś tak najbardziej super ekstra. Wtedy dla społeczeństwa jest najlepiej, żeby się ze mną nie kontaktowało, bo słabo wypadam na jego tle. Do tego przepadła wizyta, na którą czekałam sześć tygodni. Los ślepy, matka natura, czy inna ruletka. Wczorajszy pogrzeb nie usunął w zapomnienie tego z poniedziałku, niezrozumiałego. No i tak o.

Zmieniłam stronę startową, bo regularnie, przez kilka dni, siała nienawiść. Wróciłam do takiej dla mniej wymagającej widowni i na głównym ekranie znajduję na przykład informacje, że Ola się rozstała ze swoim chłopakiem, a na ulicy był wypadek. Ileż w tym życia.
Zmieniłam, bo już rzygałam aktualną jatką, w której chłopcami do bicia byli nauczyciele. Codziennie nowy nius, żeby podgrzewać atmosferę, co publika skwapliwie podchwyciła, bo przecież leniwi, nie wychowują, mają wakacje, a w ogóle to najlepiej ich na bruk i pobrać nowych, lepszych, tańszych, pracowitszych.
Razu pewnego, podczas mojego epizodu nauczycielsko - przedszkolnego weszłam do wskazanej sali, a tam dzieciaki skaczące po stołach, szafkach i parapetach między szybą a firanką. Poczułam się, jak w Zoo, jak na wybiegu dla małp. Pracowałam tam po dwie godziny w tygodniu przez rok i tylko ja wiem, ile wysiłku kosztowało mnie ucywilizowanie tej grupy. No i się pytam, gdzie to domowe wychowanie? Gdzie te wzory, kindersztuba zwyczajna gdzie?
 - No tak, mój Karolek taki ruchliwy, ale po parapetach? Nieee, w domu tylko się na meblościankę wspina, śmiejemy się z mężem, że będzie alpinistą, cha cha cha - i z wyszminkowanych ust ulatuje perlisty śmiech.
Ale w grupie jest pięciu takich nakręcających się wzajemnie karolków, bez żadnych hamulców wpojonych przez rodziców.

Mierżą mnie regularnie rozpętywane przez media nagonki na kolejne grupy zawodowe. Nagonki, z których wynika, że lekarze to zarozumiali łapownicy, policjanci to idioci, górnicy to rozbisurmaniona tłuszcza, prawnicy to oślizgłe cwaniaki, nauczyciele to lenie, a urzędnicy to złośliwe i niekompetentne gnoje. Zawsze też ciekawi mnie jakimiż to kryształowymi postaciami są ci wszyscy anonimowo komentujący (komentujący oczywiście tylko poza godzinami pracy [ja mogę, bo i tak pracuję w domu, odrobię po północy]). Oni na pewno wykonują wzorowo wszystkie swoje obowiązki i poświęcają calutki czas na sprawy zawodowe, sami też leczą swoje dzieci, które do szkół chadzają jedynie w celach towarzyskich, bo całą wiedzę spijają z ust korali mamuś i tatusiów.
Przede wszystkim ciekawi mnie jednak dlaczego tak bardzo podsycane są negatywne emocje. Może dlatego, że nienawiść dobrze się sprzedaje? Może dlatego, że ci najaktywniejsi komentatorzy w ten sposób leczą swoje frustracje? Nie wiem. Ja znacznie częściej trafiam na ludzi dobrych, niż złych. To prawda, że raz czekałam pół godziny na urzędniczkę, ale jej koleżanka starała się, jak mogła, a tamta po powrocie tylko wszystko potwierdziła. To urzędnicy wielokrotnie prowadzili mnie za rękę od formularza do formularza. To prawda, że dwoje lekarzy zachowało się w stosunku do mnie co najmniej niegrzecznie, ale cała rzesza innych jest zawsze pomocna i uprzejma. To moją kroplówkę pielęgniarka kontrolowała regularnie, chociaż był środek nocy, a razem z nią wokół mojego łóżka krążył zatroskany lekarz, to mój tułów zjeździł głowicą do usg inny lekarz, choć potrzebny był tylko kawałek brzucha. Mam masę takich przykładów, gdy obcy ludzie robili dla mnie więcej, niż musieli, a nie żyję w jakiejś różowej bańce. Życie raz bywa przyjemne, raz mniej, ale gdy mniej, to czy muszę odreagowywać na bliźnich i karmić się ich porażkami? To ma mi dawać satysfakcję?

Gdy się tu wprowadziłam, na klatce mieszkało ośmioro dzieci i wszystkie one, choć nie anioły, były dość dobrze wychowane. W miarę porządnie zachowywały się w stosunku do siebie, rodziców i sąsiadów. Każde z nich ma dziś dobrze ponad 20 lat. Teraz jest tylko trójka, ale to teraz serce kroiło mi się na plasterki, gdy w trakcie awantury urządzanej przez chudą blondynkę usłyszałam przerażony głosik jej synka: "Mamo przestań, proszę". A tacy porządni ludzie, wykształceni i nawet do kościoła chodzą. Inna proponowała swojemu czteroletniemu dziecku spanie na wycieraczce, jeśli się natychmiast nie uspokoi. Ta z góry pozwala sobie chodzić po głowie oraz na to, by jej latorośl urządzała jej długie i głośne awantury na klatce, w której echo, jak w studni. Awantura jest na przykład o to, że objuczona siatami matka wyprzedza dzieciątko na schodach na ostatnie piętro. To nic, że dzieciątko ma już z 8 lat i przystaje co trzy schody, aby pokontemplować rzeczywistość.
A teraz wyobraźmy sobie klasę, w której jest więcej tak doskonale wychowywanych (czyt. obciążonych) dzieci, 25 sztuk i jeden nauczyciel. Taka robota w szkole to musi być sielanka.

Po tym jak Ziobro oskarżył lekarza o zabijanie pacjentów w 2008, ilość przeszczepów wciąż jest niższa, niż była przed całą aferą, która okazała się jednak mocno naciągana. Mam mdłości, gdy widzę tego  gładkolicego hipokrytę w tv, ale on ma się dobrze, bo politycy to jedyna grupa zawodowa, która strzepując łajno z kołnierza twierdzi stanowczo, że nic się nie stało, że przeciwnie, oni właśnie promują ekologiczne metody nawozu roślin.
Ciekawa jestem, ile minie lat, gdy rodzice znowu zaczną szanować ludzi, pod opieką których ich dzieci spędzają tyle czasu.