poniedziałek, 24 sierpnia 2015

mały i duży

Mały jedzie na małym rowerku wkurzony do granic. Płacze i głośno się awanturuje, ale jedzie. Noga w górę, noga w dół. Duży idzie obok i nic nie mówi. Nie wiadomo, co tam sobie myśli, ale milczy i tylko idzie.
Może myśli o tym, że kiedyś też był mały i wykrzykiwał ojcu wszystkie swoje pretensje, a może o tym, że mały kiedyś będzie taki duży jak on i że będzie miał swojego małego, który też mu zrobi te wszystkie awantury.

piątek, 14 sierpnia 2015

ja to jednak zła kobieta jestem

Czarny kot mi przebiegł drogę, a jak przebiega, to wiadomo, że zaraz coś się dzieje na drodze. To był już trzeci raz, co oznacza, że można uznać za prawidłowość. Nie mnie się dzieje, innym.
Tym razem było tak, że wyjeżdżam z wielkiego i prawie pustego parkingu i jadę za takim srebrnym, który jednakowoż nagle się zatrzymuje i z wolna otwierają się drzwi od strony pasażera. Z lewej był hektar wolnego, to zgrabnie wyminęłam i stanęłam przed wyjazdem na ulicę, bo coś tam po niej jeździło. Czekam, aż tu nagle słyszę klakson z tyłu. W lusterku widzę, że to ten srebrny z takim łysym karkiem za kierownicą.
- O - sobie myślę - Ty ... niemiły mężczyzno!
Ukarałam, a jakże. Pół miasta jechał za mną z ponaddźwiękową prędkością 30 km/h. Ulica szeroka, ale na środku podwójna ciągła i nie poradzisz, ani z prawa, ani z lewa. Och jak on biedny się miotał, ale co ja poradzę, kiedy każdy przejaw chamstwa drogowego osłabia mi nóżkę i mam słaby nacisk ;)

czwartek, 13 sierpnia 2015

przed burzą

Idą ojciec i syn, wracają do domu, dość szybko, bo już kropi. Obaj z gołymi torsami, a za nimi takie dwie, może po 7 lat, prawie w biegu, plącząc się w wypożyczonych przez panów długaśnych czarnych koszulkach.
Rycerze :)

sobota, 8 sierpnia 2015

o tym, że nie ma niczego

Nie ma tego cytatu, który, wydawało mi się, że tam był. Przeczytałam ponownie ze dwa razy i nie ma. Jest coś podobnego, co oczywiście twórczo wykorzystałam, jak Miss Marple na zajęciach. Ale to nie to.
Nie ma komarów, nie ma nawet muszek owocówek. Nie ma niczego.

Myślę za to o doktorze, jego uśmiechu i o tym, że nad podziw fajnie nam się rozmawiało. O tym, że ta pieprzona piosenka stała się moją klątwą. O tym, że czas ucieka, a ja w lesie i że wyjdzie gniot pełen niedokończonych myśli, i że ogólnie jest do dupy. A to dlatego, drogi pamiętniczku, że już jest we mnie ten niepokój, że rano obudziłam się rozedrgana i wkurzał mnie ptaszek wciąż drący monotonnie dziób, i że od kilku dni drażni mnie ten gnojek jeżdżący mi pod oknami swoją pierdziawką, że wkurwiają mnie kosiarki wwiercającymi się w głowę silnikami. I upał też.

I myślę już o tym, co będzie po, że jak już tylko będę mogła, to wsiądę w samochód  i pojadę w Bieszczady.
A na razie mogę tylko poużalać się nad sobą i powściekać, nawet napić się nie mogę, bo po alkoholu zupełnie inna fantazja. 

czwartek, 6 sierpnia 2015

w pracy przecież

Siedzę w domu i udaję, że pracuję, ale urobek mam, jak w czasie włoskiego strajku. Jem tylko to, co przywiozę z działki plus chleb. A na działce szaleństwo, rodzice dumni, że im tak obrodziło, bo nad wyraz w tym roku.
Doprowadziłam do perfekcji wykonanie fasolki duszonej w pomidorach z cebulą i bazylią, popijam kompotem z czarnej porzeczki z wkładką z niedojrzałych jabłek, które nadają łagodności i wspominam foccacia, farinaty i zadowolonych dziadeczków na skuterach w kaskach na siwych głowach i cygarami w zębach. 'Buongiorno!' - przywitał się taki jeden parkując u naszych kolan i poszedł na kawę tuż obok.
*
- Gdzie można kupić bilet do X?
- U mnie nie, przykro mi, ale może w tamtej budce.
- A kiedy będzie otwarta?
- Nie wiem, może jutro rano. - a do tego tak rozbrajający uśmiech, że człowiekowi nawet przykro nie jest, że nici z wycieczki.
*
- Nie jedźcie tam, szkoda czasu, tam nic nie ma, ja znam swoje miasto! - pan policjant cały w szczęściu i uśmiechach ochoczo zaplanował nam dzień, gdy tylko dowiedział się o naszych bzdurnych pomysłach ;)

Autoportret zawsze, na każdym tle. Turyści profesjonalni nosili jeszcze ze sobą specjalne wysięgniki. W tej sytuacji nie jestem pewna, czy ten wyjazd mi się liczy


wtorek, 4 sierpnia 2015

o parowaniu szarej substancji

Przez ostatni tydzień doświadczałam tego po kilka razy dziennie, w upale mózg mi wysychał, i towarzyszyła trzysekundowa pamięć złotej rybki, która po opłynięciu akwarium na nowo uczy się, że ten za szybką służy do sypania karmy. Ale teraz siedzę za zaciągniętymi roletami, mam stały dostęp do zimnej wody i władze umysłu wróciły do tego stopnia, że pracuję. Ojej, pracuję! Miliony ludzi robią to samo, są efektywni, pomysłowi i można na nich polegać, a nie zawsze mają wiatraczki i wygodne fotele. Dlaczego więc mózgi niektórych, zwłaszcza tych, których przed kaprysami aury chronią komfortowe warunki, ulegają jednak rozpuszczającej sile słońca? Takie mnie naszły wątpliwości po przeczytaniu nagłówków w internetach, np, żeby pani premier pomogła samotnej emerytce-matce nowo urodzonych bliźniąt, albo o ekskomunice prezydenta i niektórych polityków. A może powinnam to traktować jako przygrywkę do tego, co zacznie się jesienią? A może powinnam zmienić stronę startową na jakąś zagraniczną, żeby uniknąć? A może to tylko kosiarka za oknem mnie drażni?

Na pocieszenie jest nowy film z Meryl Streep.
I wspomnienia z wakacji :)

niedziela, 2 sierpnia 2015

po wakacjach


Po 10 godzinach snu wciąż czuję się dość nieprzytomna. Fizycznie jestem potwornie zmęczona, ale już dawno nie czułam się tak wypoczęta i odprężona. Krótkie wakacje, ale bardzo intensywne i choć każdy kolejny dzień miał być z założenia spokojniejszy i powolniejszy, to żaden nie był. Tak na szybko naliczyłam 12 miejscowości, bo kilometrów, które przeszłam się nie da (3 kg obywatela mniej). Jadłam pyszne rzeczy i w kraju wina odkryłam dobre miejscowe piwo, które nieraz ratowało życie. Pływałam pomiędzy łódkami z wodorostami we włosach i piaskiem w majtkach, naoglądałam się takich widoków, że gęba się sama otwierała z zachwytu. Było cudnie, ale następny raz tylko jesienią, przy jakichś ludzkich temperaturach, bo ja jednak jestem zrobiona do chłodnego klimatu.