poniedziałek, 25 stycznia 2016

rudy, pedał, Żyd i cyklista

a do tego chadza w futrze. Spektakl z 2011 roku, a jaki proroczy


niedziela, 24 stycznia 2016

wake me up ...

... when it's all over - by się dodać chciało, bo rzeczywistość jest dziwna. Bywa tak nierealnie, że chwilami mam poczucie, że przeniosłam się w czasie, znów jestem w liceum i znowu czytam jakieś opowiadanie SF z zielonej wkładki w "Problemach".

"#wegetarianizm
#segregowanie śmieci
#futra
Ciężko za ta modą nadążyć. Zaraz się okaże że i sztruksy już niemodne." -
, bo oto prezydent spotkał się ze skoczkami, a w jedynie słusznej telewizji aż przerwano program, aby to pokazać.
I straszno i śmieszno.

sobota, 2 stycznia 2016

2015

Rok nie był zły, ale dość trudny i męczący, głownie za sprawą pewnej psychicznie i emocjonalnie niestabilnej pisarki, bo nie tyle konieczność napisania pracy, co jej temat zdecydowanie zaważył. Sama go wymyśliłam, długo zawężałam krąg zainteresowań, aż w końcu dzięki kilku trafnym pytaniom promotorki wszystko stało się klarowne. Wtedy jeszcze nie wiedziałam w co brnę i że będzie to aż tak duszne i przytłaczające. Fascynujące też. W gruncie rzeczy, to były udane dwa lata, jestem bogatsza o nowe horyzonty i interesujące znajomości. A także o zjawiskowy spektakl kwitnących magnolii na dziedzińcu Najświętszego Uniwersytetu.
 


W lecie, jako przedstawiciel rodziny, odpowiedzialny za nawadnianie zawodnika, zostałam oddelegowana do szkoły Mniejszej na dzień sportu. Kierownik był sprytny jak Jagiełło pod Grunwaldem i swoich umieścił w cieniu, zaś licznie przybyła publiczność, wzorem Krzyżaków, smażyła się w słońcu, był to bowiem lipiec. I co z tego, że na gnijącej wyspie toczonej zazwyczaj pleśnią i grzybem, tego akurat dnia pogoda była taka raczej marokańska i choć raz nieustające prośby szkoły o przynoszenie kremów z filtrami o wysokich nominałach były uzasadnione. Publiczność przytaszczyła też leżaki, parasole i wiktuały, a emocje nie były mniejsze niż na wyścigach w Ascot, choć obyło się chyba bez kapeluszy. Mniejsza pełniła potrójną rolę  projektantki okładki do programu imprezy, sprawozdawcy oraz zawodnika. Na zawodach zdobyła tylko trzy medale, ale największy triumf przyszedł dopiero po południu na parkingu przed Lidlem, gdy taki jeden mały, wskazując ją palcem krzyknął "Mamo! Ona dzisiaj prowadziła zawody!", a w okrzyku był podziw i pobożny zachwyt, jakby zobaczył gwiazdę kina niemego. Mniejsza zachowała odpowiednią godność i chłodny dystans, ale mieliśmy kłopot z upchnięciem jej w samochodzie, tak napuchła z dumy.



Wakacje jak z bajki dały trochę oddechu przed sierpniowymi zmaganiami z obsesjami H, choć jej cień wciąż się unosił nade mną, zwłaszcza w wąskich, średniowiecznych uliczkach Genui, którymi i ona mogła chodzić.


A potem już jesień, święta i koniec roku. Szesnastka wydaje mi się bardziej postawna i stabilniejsza niż ta nieparzysta piętnastka, wygląda na to, że będzie dobrze. Wbrew temu, co obecnie burzy krew wszystkim przyzwoitym ludziom.