środa, 10 sierpnia 2016

the news

Jeśli w ogóle nie czytasz/słuchasz/oglądasz, powoli stajesz się ignorantem. Jeśli pilnie śledzisz, zachodzi obawa, że żyłka w końcu nie wytrzyma i trzaśnie. Jeśli korzystasz z jednego tylko źródła, łatwo cię zmanipulować i urobić na kształt i podobieństwo. Trudno o złoty środek.

Zalety totalnej abstynencji pierwszy raz odczułam podczas premierowego wydanie 'dobrej zmiany', gdy dwutygodniowy pobyt za granicą przyniósł niezwykłe ukojenie - dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo byłam znękana wiadomościami o działaniach upiornych bliźniaków i ich kolegów. Od tamtej pory, dla zachowania zdrowia psychicznego, już zawsze dawkowałam sobie bardzo oszczędnie. Teraz jeszcze bardziej, a wyjątek zrobiłam tylko z okazji wizyty papieża w Oświęcimiu.
To był przypadek, że akurat tego ranka zobaczyłam na ekranie dziwny, nieruchomy obraz, który trwał długie minuty i nie towarzyszył mu żaden głos. Po sąsiedzku mam CNN, a tam już szczegółowo tłumaczyli. Pomna pojawiających się u nas regularnie informacji o wpadkach obcych mediów i powtarzaniu przez nie frazy o polskich obozach, zaczęłam śledzić także niemieckie i brytyjskie telewizje. Wszędzie było długo, dużo i poprawnie, choć jeszcze dzień wcześniej któreś brytyjskie wiadomości, informację o wizycie papieża w Polsce umieściły w dziale ciekawostek, pomiędzy rekordowym pytonem, a urodzinami czworaczków.

W dniu wizyty w Auschwitz, przeskakując czasami na polskie kanały, dostałam też rykoszetem sporami wokół obchodów kolejnej rocznicy wybuchu postania warszawskiego. Pomijając rozważania na temat jego słuszności, tym, którzy wtedy walczyli i ginęli, niewątpliwie należy się szacunek, ale tego dnia przeżyłam szok, że w ogóle tak można, że są tak chore umysły, w których coś takiego się lęgnie. Że można w świetle jupiterów i kamer leżeć krzyżem, a jednocześnie tak podle knuć, oskarżać, znieważać, obrażać i zawłaszczać. Że hipokryzja i pogarda dla drugiego człowieka mogą mieć tak potężny rozmiar u ludzi, których najczęściej widzimy ze złożonymi rękami i bogiem na ustach.

Wtedy nie miałam siły o tym pisać, bo gniew i poczucie bezsilności były zbyt przytłaczające.