sobota, 18 marca 2017

...

Prześmiewczy, ironiczny, czasem liryczny Młynarski po stokroć tak, ale dwie godziny z panią Umer i jej wyborem pieśni smutniejszych od jej własnego głosu to za dużo na nawet najzdrowszego psychicznie człowieka.

Młynarski odszedł tego samego dnia co T. może nawet tak, jak ona, jakoś po szóstej wieczorem.
Nie mogę sobie przypomnieć kiedy widziałyśmy się ostatni raz, na pewno na symbolicznym pożegnaniu K., kiedy do domu z wielkim ogrodem zjechała cała rodzina. Nasza ostatnia rozmowa telefoniczna dotyczyła mandatów, które dostałyśmy obie za niepraworządne parkowanie w pewien upalny lipcowy dzień w małym sennym miasteczku na południu Polski. Wtedy uparłyśmy się, że nie płacimy dziwnemu gościowi z aparatem :)
Został jakiś film z wykładem w internecie.

A inne historie są zbyt mało ważne i trwają za krótko, żeby je zdążyć opowiedzieć.