wtorek, 20 maja 2014

Zaraz zakwitną akacje.

Zrobiłam sobie przerwę, pierwszy raz od dawna zrobiłam w końcu coś sensownego. Podlałam pomidory, wyplewiłam sałatę, zjadłam truskawkę ciepłą od słońca, a w rumianku znalazłam nożyce, które pewnie mama zostawiła tam ostatnio. Nasłuchałam się śpiewu ptaków, wytrzepałam błoto z kaloszy i przez jedno popołudnie byłam w innym świecie.

Nie chce mi się już myśleć o pracy, mam chwilowo dość. Kilka dni temu kupiłam bilety do Alhambry i wakacje stały się choć trochę bardziej rzeczywiste, bo do tej pory nie miałam nawet czasu na myślenie, planowanie i cieszenie się. D. już od jakiegoś czasu pochłania hiszpańskie zwroty, bo w Barcelonie było dość średnio z angielskim. Szybko, bo w ubiegłym roku greki uczyliśmy się dopiero w samochodzie, co i tak okazało się tylko miłym ozdobnikiem, bo nawet dziewczyna sprzedająca pomarańcze gdzieś w głuszy Argolidy znała angielskie liczebniki. Chcę, żeby to było już. Na lato mam plan, a teraz męczy mnie już ten chaos i kilka rzeczy robionych na raz.
Niech już przynajmniej zakwitną te akacje.

2 komentarze:

  1. Zawsze fajnie mieć już jakąś konkretną wizję. Wtedy w gorszych chwilach można się na niej skupić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeważnie tak, ale teraz moja wizja strasznie mi skraca terminy, trudno, trza się dopasować ;)

    OdpowiedzUsuń