środa, 12 grudnia 2012

Jack Johnson - Rudolph the Red Nosed Reindeer

Wsiowa przychodnia bardzo przyjemna i personel też miły. Czekam na swoją kolejkę, gdy wchodzi matka z takimi dwoma. Mniejszy, na oko ze cztery lata, dopada choinki i niepomiernie zdziwiony pyta:
- Ta choinka nie ma cukierków? (na policzenie pytajników potrzebne byłyby ze trzy dłonie) - matka nawet zgrabnie wybrnęła, znać zawodowca.
Gdy wychodzą mniejszy głośno planuje dalszy ciąg dnia:
- To ja idę do szkoły.
- Ty idziesz do babci Bogusi - matka pewnym głosem.
- A ty? - sprawdza kontroler
- Ja jadę do L. - widać, że harmonogram ma przemyslany.
- A Dawid? - jakby nieco zaniepokojony, bo może a nuż...
- Dawid idzie do szkoły - matka ciągle nie traci rezony.
- To ja będę płakał - po prostu stwierdził, żadne tam tarzanie się po podłodze.
- Rycz - zezwala kwiat lotosu na tafli jeziora i spokojnie opuszczają wsiowy ośrodek zdrowia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz