sobota, 18 maja 2013

Ratlerek - wydanie łikędowe.

Patrzę i słucham i od paru tygodni kręci mi się po głowie refleksja na temat kilku naszych artystów muzyków, wydatnie podkręcona dzisiejszo - poranną audycją w błyszczącej pozłotce. Otóż patrzę na artystę Staszczyka Muńka, który w najnowszej pieśni zamieścił tak ważkie frazy, jak "o tak, o właśnie tak" oraz "a!, a!, a!", a całą resztę utworu zbudował z jednego zdania podrzędnie złożonego używanego w zmiennym szyku słów w każdej linijce. Na artystę Kukiza, u którego szaleństwo w oczach oraz styl i treść wypowiedzi jako żywo przywodzą mi na myśl polityka Maciarewicza. Oraz na Staszewskiego Kazika, który jako jedyny wciąż tworzy i rzeczywiście ma coś do powiedzenia w fachu, który sobie wybrał. I którego można ciągle słuchać bez zażenowania. To coś z talentem ma wspólnego czy jak?
Glansowano - pastelowa telewizja pokazała dziś tez artystkĘ DodĘ i bardzo mi się podobało. Bardzo. No ale jakbym miała wybierać między swoją a jej figurą, to jednak wolałabym jej. Bez cycek, bo chyba sztuczne. Ostatnio, z okazji decyzji Andźeliny Dżoli, w fabryce rozgorzała dyskusja na temat cycek właśnie i wyższości własnych nad plastikowymi. Plastikowe popierali tylko faceci - nieświadomi marzyciele.
Wracając do figury to jestem coraz grubsza, choć założenia były zupełnie inne, bo przecież przez całe dwa tygodnie mam się przeciągać na plażach Europy. Chyba zabiorę swój basenowy kostium, który jest nie tylko chlorine resistant, ale także zbudowany z dwóch warstw, które maja pięknie kształtować sylwetkę. Na metce było dokładnie rozrysowane gdzie unosi, a gdzie uciska.
Poza tym ptaszęta o świcie w sobotę to nie jest moje nieustające marzenie. W nagrodę zobaczyłam śliczny czerwony wschód słońca.
A później obudził mnie młot pneumatyczny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz