poniedziałek, 7 października 2013

Radosne Spotkanie

po raz enty i jak zwykle, gdy ilości powtórzeń nie da się zliczyć na palcach jednej ręki, to zaczyna nużyć. Ale są też i dobre tego strony, bo uodporniłam się i już mnie tak nie wkurza ich podejście, to wieczne zwlekanie i unikanie jasnych i szybkich odpowiedzi, to ciągłe maniana. Strasznie jesteśmy zorganizowani w porównaniu. Jednakowoż po pierwszym mailu tej tury jeszcze wyłączyłam pocztę i sobie pochodziłam po chałupie, zanim odpowiedziałam. Profilaktycznie, żeby mi żyłka nie pękła.
Dziś na przykład, w popołudniowym liście dostaję odpowiedź na sugestię sprzed pięciu dni, przy czym ja mam potwierdzić już teraz bo ich terminy pilą. No patrzcie, to jednak są jakieś terminy i zobowiązania. A nie wysyłam im przecież listów papierowych w kopercie ze znaczkiem, nieprawdaż. W odpowiedzi aż dwa razy napisałam, że I'm sorry, raz, że terribly, a raz, że really i niech czekają do jutra, jako i my zazwyczaj czekamy.
Ciężcy są we współpracy i jacyś tacy pokrętni. Ja chyba wolę inne nacje. Niech już przyjadą i pojadą i będzie spokój na jakiś czas.

No i byłam w szkole. Ach!
Nie wiem, jak będzie dalej, ale pierwsze wrażenie nad wyraz pozytywne. Wykładowcy bardzo ludzcy, choć  została zachowana zasada, że im niższy tytuł, tym jakby mniej. Znaczy trzeba uważać na magistrów. Za to pani dr hab. genialna. Zapisałam się do niej na seminarium kryminalne. Sama wygląda jak mniej zaawansowana wiekowo Miss Marple i w trosce o nasze zdrowie psychiczne powiada: 'Bo wiecie Państwo, w powieści detektywistycznej, zazwyczaj pojawia się, że tak powiem, trup!'. Zaraz też założyła nam pocztę o nad wyraz skomplikowanym, a tematycznie związanym adresie, że o cudnym haśle nie wspomnę ;)

 *
Update
Przyszła natentychmiastowa odpowiedź zawierająca zawoalowany szantaż. Nosz k ... ich ... mać! Bratanki pieprzone, jak ja mam ich dość.Już nawet nie odpowiadam. Maniana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz