poniedziałek, 2 grudnia 2013

Obrzędy, gusła i zabawy ludu polskiego

W czasach przed nowoczesnych, gdy nie istniało radio ni telewizja, a i nie każdy znał wszystkie litery, lud polski kierował się głównie pozycją słońca na niebie i tym, co jej zmiana ze sobą niosła. Porami roku znaczy się. Jesień była paskudna (opisy kopania ziemniaków z Chłopów nadal przejmują mnie dreszczem do dziś ;)), a do tego kończyła się smutnym adwentem, co to "w czasach zakazanych zabaw hucznych nie urządzać", ale tuż przed były Andrzejki, kiedy to chłopcy robili dziewczynom różne zbytki. A to okna zamalowali, co jeszcze pamiętam z dzieciństwa, a to furtkę z płotu zdjęli i wywlekli hen, a to wóz konny rozebrali na części i złożyli na dachu stodoły. Takie to były wesołe czasy, dawno minione, a szczegółowo opisane przez rozlicznych etnografów z Kolbergiem na czele.
I oto idę sobie ulicą w dzień święty święcić, niosę pod pachą imprezowy placek (u nas się jada placki, a nie ciasta) i z daleka widzę, że jacyś wandale zniszczyli ogrodzenie wokół Szalenie Ważnej Instytucji. Obrzuciłam ich w myślach rozlicznymi inwektywami, bo płot dość nowy, a do tego bardzo porządny, no i zaraz wszystko odwoływałam śmiejąc się w głos na środku ulicy, bo to tylko jacyś tradycjonaliści zadbali, aby w andrzejkową noc stało się zadość i zdjęli z zawiasów solidną kutą bramą i pieczołowicie ułożyli ją na ziemi. Brawo chłopcy!

2 komentarze:

  1. Boszsz... Ja to byłabym w tych tradycjach kompletnie zagubiona. A pracę magisterską napisałam wszak o formułach magicznych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo się pewnie treścią bardziej zajmowałaś niż meritum, a ja mam dość gruntowne wykształcenie ludowe na podbudowie rodzinnej tradycji ustnej ;)

      Usuń