wtorek, 4 marca 2014

I hope the Russians love their children too.

Słucham. Słucham, żeby już nie oglądać wiadomości, nie myśleć i nie bać się.
Właśnie mijają dwa tygodnie, od kiedy dostałam zieloną kwitancję z nakazem siedzenia w domu i nierozprzestrzeniania zarazy, miałam więc wieści z pierwszej ręki. I emocje też natychmiast: przerażenie, gdy ginęli ludzie i ulgę, gdy następnego dnia Ukraińcy zaczęli się wreszcie dogadywać. Ale dopiero wczoraj naprawdę się wystraszyłam i zaczęłam myśleć o przebukowywaniu biletów rodziców na już.
Dziś to wygląda już trochę inaczej. W CNN bardziej sprawozdają z natury, u nas więcej mądrych ekspertów, w niemieckich trafiłam na popołudniowe seriale i dalej nie czekałam, w rosyjskiej złapałam końcówkę wieczornych wiadomości: mówili o planach ograniczania zanieczyszczenia powietrza w Moskwie i międzynarodowych zawodach w strzelaniu.
Dlatego słucham, ruszam nóżką, śpiewam i zazdroszczę tym z pierwszego rzędu. I tylko jakoś tak w dwudziestej piątej minucie zacisnęło mi się gardło, bo to znowu takie strasznie aktualne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz