sobota, 1 marca 2014

miałam pisać

Cały dzień snułam się po domu robiąc różne rzeczy i porządkując myśli. Pisanie to głównie myślenie, sama fizyczna czynność zapisywania mało ma już wspólnego z tworzeniem tekstu, jest to właściwie odtwarzanie tego, co przez jakiś czas gromadzi się w głowie. W czasie sprzątania, oglądania wiadomości, wieszania prania, w wannie, gdy woda znienacka chłodzi zamiast grzać. Zbierałam od tygodnia i gdy w końcu usiadłam przy komputerze zza okna dobiegła pieśń. Zawadiacka, bezczelna i głośna, a jednocześnie uwodzicielska i dająca gwarancję, że z nim będzie bezpiecznie i wesoło. Gdybym była pierzastą samiczką to chciałabym mieć jajka właśnie z nim. Potem upadł pierwszy wiosenny deszcz, nagły, krótki, spokojny i gęsty.
To nie są warunki do pisania o mrocznych sprawkach ludzi. Jeśli się jest poetą, to można najwyżej napisać wiersz. Raczej zabawny.

2 komentarze:

  1. Też mi się tak właśnie pisanie czasem kończy. Akt twórczy upada w zderzeniu z rzeczywistością. Aczkolwiek, gdy się głębiej zastanowić, żyjemy raczej dla śpiewu za oknem niż aktu twórczego wewnątrz lokalu mieszkalnego. Czego nam obu życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaiste, zdecydowanie dla treli za oknem, nawet jeśli regularnie budzą o świtaniu. A dzisiaj i tak już wszystko spisane:)

      Usuń