Cały dzień snułam się po domu robiąc różne rzeczy i porządkując myśli. Pisanie to głównie myślenie, sama fizyczna czynność zapisywania mało ma już wspólnego z tworzeniem tekstu, jest to właściwie odtwarzanie tego, co przez jakiś czas gromadzi się w głowie. W czasie sprzątania, oglądania wiadomości, wieszania prania, w wannie, gdy woda znienacka chłodzi zamiast grzać. Zbierałam od tygodnia i gdy w końcu usiadłam przy komputerze zza okna dobiegła pieśń. Zawadiacka, bezczelna i głośna, a jednocześnie uwodzicielska i dająca gwarancję, że z nim będzie bezpiecznie i wesoło. Gdybym była pierzastą samiczką to chciałabym mieć jajka właśnie z nim. Potem upadł pierwszy wiosenny deszcz, nagły, krótki, spokojny i gęsty.
To nie są warunki do pisania o mrocznych sprawkach ludzi. Jeśli się jest poetą, to można najwyżej napisać wiersz. Raczej zabawny.
Też mi się tak właśnie pisanie czasem kończy. Akt twórczy upada w zderzeniu z rzeczywistością. Aczkolwiek, gdy się głębiej zastanowić, żyjemy raczej dla śpiewu za oknem niż aktu twórczego wewnątrz lokalu mieszkalnego. Czego nam obu życzę.
OdpowiedzUsuńZaiste, zdecydowanie dla treli za oknem, nawet jeśli regularnie budzą o świtaniu. A dzisiaj i tak już wszystko spisane:)
Usuń