sobota, 6 września 2014

polish your english - czyli mów poprawnie, na litość boską

Jest piękny wrzesień, już zaczynają opadać pojedyncze żółknące liście, ale wciąż jest zielono, ciepło i słonecznie. Wojsko wyleguje się w plamach słońca na trawniku pod akacjami i omawia plan dzisiejszych podchodów. Tak będzie za tydzień i za miesiąc i przez cały rok. Harcerstwo jakoś zdechło, a wojsko przejęło jego rolę ucząc młodzież o mchu porastającym pnie drzew od północy, myślenia i patriotyzmu.
Moją postawę ukształtowało socjalistyczne harcerstwo i takaż szkoła. Nauczono mnie wrażliwości na innych, szanowania flagi i starszych od siebie, wysłuchiwania hymnu w powadze i dumy z bycia Polką. Później już sama odkryłam, że nie mam obowiązku brania na barki odpowiedzialności za cały naród i jeśli moi pobratymcy zachowują się niegodnie, tym bardziej warto przyznawać się do polskości i pokazywać, że jesteśmy tak samo zróżnicowani, jak każda inna nacja. Stopniowo poznawałam ciepłych i troskliwych Niemców, niezwykle obowiązkowych Hiszpanów, uczciwych i cichych Włochów, Anglików tak rozmaitych, że mogliby charakterami obdzielić wiele innych nacji. Odpowiadamy tylko za siebie i warto być dumnym z tego kim się jest.
Język jest częścią naszej tożsamości, dlatego tak mnie razi niechlujstwo, bezmyślne powtarzanie modnych fraz (myślę sobie, tak?, ubogacić, pochylić się, itd)  i ta ilość przekleństw, używanych także przez ludzi wykształconych. U nich razi mnie najbardziej, bo jest świadectwem rozleniwienia umysłowego, braku podejmowania próby bycia precyzyjnym czy dosadnym za pomocą języka parlamentarnego. Wiem, to wymaga inwencji i namysłu. Pomijając sytuacje nagłe, kiedy rozmaite 'kurwy' wypadają odruchowo, drażni mnie, gdy człowiek pozornie kulturalny prezentuje słownictwo ograniczone do poziomu podstawowego. Jednocześnie cieszy, gdy słyszę piękną polszczyznę rzemieślnika, czyli jednak można bez magistrów robionych nocą.
Premier, w związku z nową funkcja, obiecał podszkolić język. To chwalebne i oczywiste, nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Z okazji złożonej przez niego obietnicy, wszyscy zachwycają się wyrażeniem, jakiego użył i zastanawiają się, kto mu to na pisał, kto na to wpadł, a przecież ta ameryka została odkryta już dawno. Bardzo możliwe, że przez początkującego ucznia, bo tylko tacy szukają w słownikach podstawowych przymiotników, a jeśli ma się słownik nieco obszerniejszy, podający wiele znaczeń, do tego lubi zabawy słowne, to 'polish your English" narzuca się samo. Wykorzystali to autorzy książeczki wydanej drukiem jeszcze w ubiegłym wieku, z przedmową datowaną na 1989 rok. Oprócz zawartości, to właśnie zabawny tytuł zachęcił mnie do zakupu, chociaż wtedy chyba jeszcze nie wszystkie zadania były dla mnie dostępne.

Halina Urbańska i Daniel Blackman

6 komentarzy:

  1. Pamiętaj, że niektórych w '89 to jeszcze na świecie nie było!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już byłam. Boszszsze, jaka ja jestem stara !!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też byłam, a teraz to jestem co najwyżej dziarską staruszką, ale nie stara.

      Usuń
    2. W czasie Powstania Styczniowego?!
      SZACUN!

      Usuń
    3. Być może moje naiwne przekonanie, jakoby wiedza, zdolności i umiejętności w niewielkim tylko stopniu były zależne od daty urodzenia, jest nieuzasadnione. Na swoją obronę dodam tylko, że o powstaniu styczniowym wiem z książek, a nie, jak można by mylnie sądzić, z autopsji ;)
      Wyrażenie 'polish your English' nie jest wcale takie rzadkie i osoby uczące się języka nieco dłużej (a za takich miałam dziwiących się redaktorów, być może znowu naiwnie) czasami się z nim spotykają. Wystarczy je wpisać do wyszukiwarki i spojrzeć na daty. No ale ja się wychowałam na Przekroju, w czasach, gdy trzeba było w nim jeszcze przecinać strony, a piszący tam dziennikarze byli erudytami, dlatego pewnie mam spaczone wyobrażenie o tym zawodzie ;)

      Usuń