środa, 22 kwietnia 2015

w zasadzie to nic się nie dzieje


Kiedyś po burzy resztki słońca we wszystkich oknach ostatniego piętra.

Niskie słońce na różowo oświetla metalowe kominy na dachu starostwa, a kos kaznodzieja, z czubka jakiegoś drzewa odprawia swoje wieczorne modły wrzeszcząc na całe miasto - teraz ma szansę, że wszyscy usłyszą, bo codzienny ruch i hałas już prawie zamarły.

Po tygodniu otępienia, nocach koszmarnych snów i przewracania internetu do góry nogami, w końcu mi odpuściło, choć problem nie zniknął. Zorientowałam się za to, że nie ja jedna, że potem też jest życie i że jakoś to będzie. Aż w końcu zwołano konsylium, które uznało, że chyba mnie, a raczej doktora pogięło, mam się napić wódki i zająć pisaniem, a nie wymyślać, i na kontrolę się zgłosić za pół roku. Może niedokładnie tak to brzmiało, ale porada lekarska i tak mi się bardzo spodobała.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz