niedziela, 7 lutego 2016

something old, something new

Drukarka odmówiła współpracy, a że była już wiekowa, tania jak barszcz i od zawsze miała wyłamana klapkę od skanera, to nie płakałam z żalu tylko kupiłam nową. Nowa jest fajna, bo porozumiewa się z komputerem bez pośredników, jak to mój brat określił - "moja wiedziała, że mam komputer, chociaż nic jej nie mówiłem", bo zupełnie przypadkiem kupiliśmy sobie takie same. I te drukarki mają cicho pracować według opisów na pudełku - w każdym razie, na wszelki wypadek będę unikać drukowania nocą, bo sąsiad śpi zaraz za ścianą. Że stara dała się natychmiast reanimować za pomocą palca wskazującego, to chyba nie muszę dodawać.
Dokupiłam też szatański tusz, w motylki. Mamy w fabryce taka jedną oddaną katoliczkę. Na ogół jest zupełnie normalna i fajna, uczynna też jest i oddałaby ostatnią koszulę, gdyby ktoś był w potrzebie, ale czasami wyskoczy z czymś tak durnym, że nawet się nie da polemizować. Ostatnio z całą powagą i przekonaniem dowodziła, że poczciwa pacyfka jest znakiem szatana. Po powrocie do domu natychmiast przymierzyłam starą koszulkę z takim obrazkiem, z ulgą stwierdziłam, że wciąż dobra, ale na wszelki wypadek zakupiłam drugą, bo się akurat jakiś sklep reklamował. Znalazłam też w internecie te wszystkie diabelskie symbole wraz z uzasadnieniem - dostało się też znakowi jing jang no i niewinnemu motylkowi z pudełka z moim tuszem.

Niech żyje nam górniczy stan! - mawiał ironicznie dziadek, ilekroć zakładał górniczą koszulę flanelową, zapewne kopalniany deputat, który jakimś cudem przewędrował pół Polski. Dziadzio miał takie dwie z młotami i kilofami wetkniętymi w kraciastą flanelę. No to teraz brat będzie miał takie skarpetki i pewnie będzie powtarzał to samo.


Nowy telefon wyszarpnęłam operatorowi spod wątroby, bo się okazało, że z nimi trzeba się targować, jak na tureckim bazarze, ale dzięki temu jestem bogatsza o jakieś trzy pary butów. W starym robię porządki i czytam rozmowy z Większą.

w Wigilię:
- Tatełe właśnie nastawił mleko z cukrem na wafle i będzie się tym wychwalał później.

Niedawno:
- A ja dzisiaj zęba wyrwałam, sama!!!!!
- Sobie???
- Nie sobie, silly ciocia, pacjentowi oczywiście. Żywemu.
- Czy pacjent nadal żyje?
- Mam nadzieję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz