wtorek, 20 października 2020

sandały znów droższe

 Drugi dzień w domu i już mi się nic nie chce. Trochę czytam, trochę oglądam, ale nic mnie nie porywa, a jeszcze tyle dni przede mną. Czekam na czytaj.pl, ale niestety, jest tam coraz więcej gówna produkcji modnych maszynek do pisania o dyskusyjnej wartości.Nie, żeby mi brakowało zapasów, owszem, stosy coraz wyższe, zwłaszcza po wstępnych porządkach w domu c., ale jak dostępne od ręki, to jakieś takie mniej atrakcyjne.

Niewątpliwą zaletą mieszkania na wsi jest szybkość załatwiania spraw: już po 40 minutach dzwonienia miałam umówioną teleporadę, a do tego lekarz oddzwonił punktualnie. Drugie 40 w celu umówienia się na test - jeszcze niedawno wchodziło się do namiotu przed szpitalem, a teraz już tylko drive thru. Oczywiście, test na wyrost, nie chcę myśleć inaczej. Bo lekarz mnie zna, bo upewnił się gdzie pracuję, bo w końcu nie tak dawno stwierdzał zgon taty - żadne, albo wszystko na raz. W każdym razie, w pierwszy ciepły i słoneczny tydzień od dawna gniję w domu, choć na działce i w obejściu c. huk roboty. Kupię sobie czipsy na pocieszenie w drodze powrotnej. 

Przez pół roku żyłam w piekle, ale odkąd c. pod opieką, to nawet mama "żeby kózka nie skakała" odzyskała wigor, czym mnie oczywiście przeraża, bo taki napęd w jej wieku trochę ryzykowny. W poniedziałek umyła okna, choć był to najchłodniejszy dzień tygodnia. Ma pogodę w telefonie, to wie, bo w wieku lat osiemdziesięciu właśnie opanowała smartfona. 

To pierwszy miesiąc, w którym powoli odzyskujemy spokój i bardzo trzymam kciuki, żeby nie uziemili znowu samolotów i żeby mama mogła polecieć na wyspę. Tam stale będzie miała towarzystwo oraz masę wrażeń i atrakcji, a ja będę się martwiła tylko o siebie - obu nam się przyda taki luksus.

A sandały zdrożały, jak tylko kupiłam swoje. W październiku zdrożały! Teraz szukam bezobcasowych, ale wcale nie płaskich botków, ale że osiołkowi w żłoby... to nie mogę się zdecydować. 

Poza tym, coś tu spieprzyli i przestałam się umieć poruszać po blogu, do wszystkiego dochodzę naokoło i nie powiem, żeby mnie to wprawiało w szampański nastrój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz