niedziela, 20 grudnia 2020

radio Dunedin

 Zaczęło się od Radia Nowy Świat, które z ulgą włączyłam  po wieloletniej przerwie w słuchaniu radia w ogóle, bo Trójkę rozpieprzyli, a poziom komercyjnych bywa zbyt żenujący. Przez kilka lat radia słuchałam tylko w samochodzie i ku memu zaskoczeniu najczęściej wygrywa lokalna państwowa stacja z prowadzącym w wieku okołoemerytalnym i niezłym gustem muzycznym. No to teraz przyszła pora na radio internetowe, bo RNŚ też nie zawsze zachwyca, a zwłaszcza w niedzielę - honor ratują Nogaś z Raczkiem, jednak w dużym rozrzucie czasowym.  Zawsze zazdrościłam Brytyjczykom mnogości i różnorodności stacji, mnóstwa małych, lokalnych rozgłośni z cudną muzyką, a teraz odkryłam to samo w internecie i trzasnęło mnie, jak obuchem. Kiedy nudzi się playlista któregoś nadawcy, można dwoma pacnięciami palucha znaleźć coś lepszego. Od wczoraj radio z Nowej Zelandii. Ludzie, jak oni mówią! W pierwszej chwili zabrzmiał mi akcent, jak z BBC i aż się zdziwiłam, że tak ładnie i wyraźnie. Do czasu, tylko jedna babka tak mówi, a cała reszta przekręca słowa w sposób niewiarygodny, ale się nauczę. Za to muzyka bardzo porządna - najczęściej jakieś starocia, ale zupełnie mi nieznane lub mało ograne. Łinsdej, hidlajn, pierents, palis. Wiadomości z NZ i odrobinka z Australii, jakbyśmy tu na górze w ogóle nie istnieli :) Bardzo odświeżające.

Pomogłam z wkurzenia, bo biedne dzieci o wielkich oczach i koty o takich samych skruszą każdy lód, a komu tam zależy na gościach po sześćdziesiątce. Może pijaki, a każdy pijak to złodziej, wiadomo. Czasem się w czymś tam udzielam, jak każdy, kto ma trochę lepiej niż inni lub jest bezpieczniejszy w tym akurat momencie. Regularnie WOŚP, ale tym razem weszłam na stronę Szlachetnej Paczki. Kiedyś już zaglądałam, więc wiedziałam, że można znaleźć potrzebujących w okolicy. Nie było nikogo, to z ciekawości sprawdziłam, jak się sprawy mają w województwie - tylko jedna rodzina i 5 godzin do końca akcji. Na całe województwo zostali tylko oni: starzy, chorzy, niemedialni. Nie są niezaradni, pracują. Nie, nie można wpłacić, żeby wolontariusze zrobili za  nas potrzebne zakupy. Każda wpłata trafi do wspólnego wora, a potem być może pójdzie na dzieci i zwierzęta. Nie, żebym miała coś przeciwko, ale zależało mi na nich. No i dobrze zrobiłam, bo rano wolontariuszka znalazła w skrzynce jeszcze dwa zgłoszenia i tak wespół w zespół daliśmy radę, a potrzeba było prawie wszystkiego.To jest moja radość na święta. I ajerkoniak, bo mam w trzech wersjach oraz flaszeczkę amaruli ze słonia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz