środa, 26 września 2012

głosy

Drobna blondyneczka. Szczupła i wiotka, ale nie eteryczna, brakuje jej tej poświaty, którą czasem mają blondynki, ma tez coś w twarzy i chodzi drobnymi kroczkami, prawie jak gejsza, mimo dżinsów. Drobne, szybki, nerwowe kroczki. Nie patrzy w oczy, nie kłania się. Ani mąż, oczy zawsze gdzieś indziej, często pod nogami. Dość często go spotykam na klatce i z zaciekawieniem obserwuje, czasem mam wrażenie, że się kurczy, a może to tylko wrażenie. To jego najczęściej widuję z synem, do placówki i z, razem na zakupy, albo rower. Właśnie przed chwilą głos tej drobnej kobiety przenikał stropy i przez szyby kominowe roznosił się po piętrach. Dziś pierwszy raz słyszałam także jego podniesiony głos, zazwyczaj tylko ona. To nie jest krzyk, raczej wrzask, jakiś na pograniczu obłędu. Nie wiem co wykrzykuje, bo nieco wyraźniej dolatują jedynie litery 'r', które gęsto zasiedlają słowa uznawane za mniej cenzuralne. Kiedyś w lecie, gdy wszyscy mieli pootwierane okna, a niedzielne popołudnie koiło ciszą i spokojem, robiła awanturę swojemu cztero, może pięcioletniemu wtedy synkowi. Coś z lodem, może mu wypadł z niezgrabnych rączek, wyciapał podłogę, albo ubranie. Nie zapomnę tego szaleństwa w jej głosie. Rozmawiałam z A., a właściwie to on pierwszy zapytał mnie o te wrzaski, u niego lepiej słychać. Z kilkoma innymi osobami też. I tyle. Zwykła rodzina, przecież w każdej zdarzają się kłótnie. Długo było cicho, dziś pierwszy raz od miesięcy. Jest jeszcze jedna osoba, z którą nie rozmawiałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz