czwartek, 6 grudnia 2012

- 10

pokazał mi termometr o poranku.
Dzień dobry! - zaszeleścił oszronionymi konarami wielki świerk za oknem.
Dobry, dobry - powtórzyły echem smukłe tuje poprawiając śniegowe epolety. I aż w kuchni było słychać, jak w przedpokojowej szafie czapka sapie z zadowolenia, puchnie w poczuciu misji i rozpycha się między zdegradowanymi na zimę lekkimi szaliczkami.
- 10, żeby sanie Mikołaja mogły gładko sunąć po zamarzniętych polach i błyszczących śniegiem łąkach.
Mikołaj przyniósł prezent studentom akademii, K. zrobił go ze swojego ciała już dzień wcześniej, w sam raz, w porę. Kable, światłowody i zmrożone powietrze niosą słowa otuchy od rozproszonej rodziny, płyną zapewnienia akceptacji, a czasem wątpliwości. Najbardziej niepocieszona jest ciocia H., że odszedł tak nagle, bez księżowskich namaszczeń i że nie będzie porządnego pogrzebu. Tak bardzo się nie dziwię, w końcu to dość niezwykła decyzja. Z drugiej jednak strony, nieszablonowe postępowanie w tej rodzinie nie powinno nikogo specjalnie dziwić, a już na pewno nie jej członków. Zachowanie większość z nas bywa niejednokrotnie powodem żachnięć się nobliwych dam i innych porządnych ludzi. Bo w porządnych rodzinach tak się nie robi, bo kto to widział, co za dziwactwo! No też coś!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz