Zaczęło się, wszystko już jest: i śnieg i mróz, Mikołaj łażący z podarunkami i zimowe piosenki. Marcepan i pierniczki w Lidlu, no i sterta kartek czekających na wpisy, znaczki i wysyłkę. Pora zacząć mój Adventskalender
Jechałam dziś przez taki las, słuchałam Starszych Panów i poczułam, że to już, pora na wyszukanie piosenek i zaniesienie do fabryki, niech biorą. Trzeba potrząsnąć zziębniętym budynkiem, namalować wesołe buźki na zmęczonych, szarych obliczach.
Cieszę się, że mój pomysł tak fajnie wypalił, że tyle emocji, szczęścia i niemal łez zawodu, gdy ktoś inny sprząta marchew sprzed nosa. No i, że w gruncie rzeczy, tyle dobra w ludziach. W tych pieprzonych czasach, gdy wmawia się nam, że prawdziwymi Polakami są tylko ci po właściwej stronie, a reszta to wróg, którego najlepiej unicestwić, ważne jest, żeby mimo wszystko, łączyć, z jakiegokolwiek powodu.
Niech bombki błyszczą, niech dzwonki dzwonią, niech się ludzie do siebie więcej uśmiechają.
Oryginał, a nie żadna tam Anna z przydechem Maria.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz