Wczoraj obejrzałam czeski film. Ludzie byli brzydcy, palili papierosy i rzucali pety na ulicę, ubrani byli tak o, ale za to mówili po ludzku. W sensie, że sensownie. Nie było amerykańskich perłowych licówek od trójki do trójki, fryzur ułożonych do ostatniego włosa, złotych myśli i odpowiedzi na wszystko. Miła odmiana po amerykańskiej sztampie.
Ostatnia scena: bohaterka rozsypuje prochy matki, a kolega trzymający w ramionach kilkumiesięczną wnuczkę mówi: 'Patrz, babcia leci'
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz