niedziela, 23 grudnia 2012

Zbigniew Preisner - To już pora na Wiliję

Lata temu pewien mężczyzna zdecydował, że zostanie ojcem małego chłopca. Że zastąpi mu rodzinę, której ten nie miał. Bo jeśli nie liczyć matki, której został sądownie odebrany, to nie miał.
Był bardzo prostym facetem posługującym się bardzo prymitywnym językiem z wielką ilością kurw w każdym z wypowiadanych przez siebie zdań. Ale nawet on nie mógł ścierpieć widoku małego w domu dziecka. 'Pani, jaki to dom, to kołchoz'.
Kupił mieszkanie za ścianą, które latami stało puste i ciche. Zaczął remont budząc mnie wiertarką warczącą tuż nad głową w soboty o siódmej, by potem po cichutku coś tam sobie dłubać. Przestał pić. Chłopiec zamieszkał z nim i mówił do niego 'tato'. Mężczyzna odrabiał z nim lekcje.
Chłopiec nie jest już mały, ale ciągle mówi do mężczyzny 'tato'. Mężczyzna gotuje obiady, zakłada wyprasowaną koszulę, by towarzyszyć przybranemu synowi w czasie egzaminów poprawkowych. Szuka go po całym mieście, gdy nie trafia do szkoły lub długo nie wraca do domu.
Chłopcu nie jest łatwo, bo prócz szorstkiej miłości ojca ma też matkę, której dawno został odebrany. Matka pije i otacza się licznym męskim towarzystwem, ale jest jedyną matką, jaką ma. Chłopiec ją kocha i daje wyciągnięte od ojca pieniądze, które i tak później są przepijane.
Zazwyczaj za ścianą jest cicho. Już nie odrabiają razem lekcji. Czasem słyszę głośno włączony telewizor, a sporadycznie okraszone kurwami rozmowy.
Dziś za ścianą wielkie sprzątanie. Od ósmej słyszałam stukania i szurania tuż obok. Pewnie znowu się przygotowują. Jak rok temu. Bo mama miała przyjść na wigilię.
Nie przyszła.
Co czuje nastoletni chłopiec, który wie, że matka jest na drugim końcu miasta, ale pewnie zbyt pijana by przyjść?
Rok temu nie było wigilii. Może dzisiaj?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz