środa, 24 kwietnia 2013

do you love me?

- zapytał mnie automat do generowania haseł. Zawsze to milsze, niż bezładny ciąg liter i cyfr. Byłam nawet przyjemnie zaskoczona. Ceną biletu już mniej, bo wraz ze zbliżającym się terminem, ceny niebezpiecznie szybują ku granicom limitu.
Nie martwię się swoją kasą, bo po wszystkich opłatach i tak zostanie mi sporo. Wkurza mnie natomiast jej bezsensowne trwonienie. Gdybym nie wykorzystała puli, musiałabym oddać, inni też i w skali kraju instytucja miałaby duże oszczędności. Ale po co? No przecież! Bo kto by się przejmował kasą, która należy do wszystkich, czyli do nikogo, czyli do każdego z nas, czyli lekko licząc od 100 do 200 tys euro każdego roku. A to tylko jeden filar, w pozostałych zapewne jest podobnie i w sumie tylko ta jedna firma marnuje kwoty z taką ilością zer, że nawet nie potrafię ich sobie wyobrazić.Zadzwoniłam, a jakże, i zapytałam dlaczego. Sens odpowiedzi to w przybliżeniu: "Bo tak".
Dawniej mnie to nie poruszało, ale od jakiegoś czasu obserwuję przepływ pieniądza i szlag mnie trafia za każdym razem. Marnowanie publicznej kasy na rozmaite sposoby przez niekompetentnych idiotów, zagarnianie bajońskich sum przez dobrze posadowionych cwaniaków przy jednoczesnym braku papieru i tonerów do ksero w szkołach, które w porównaniu kosztują grosze. Do szpitala trzeba z własnymi sztućcami, ręcznikiem i papierem toaletowym. Przynajmniej do naszego, który, nota bene, jest ponoć rewelacyjnie wyposażony technicznie (gorzej z fachowcami, bo wiadomo, kasa).
No ale jadę, na poszukiwania świętego Graala tym razem. I mimo wszystko warto umieć pisać wnioski ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz