środa, 20 listopada 2013

102 - siedzimy, nic się nie dzieje

nic a nic

Kupiłam sweter w lidrze, ale go stuningowałam, więc na razie na samym środku mam dziurę. Dziurkę. Się zaszyje, potrafię nie takie sztuczki. Nuda.
Policja mnie przydybała, ale mieli rację. Stali w środku wsi, nie chowali się, a gnałam ciut za szybko. Byli mili, pogadaliśmy sobie, dali najniższy możliwy, zapłaciłam. Nuda.
Listonosz przyniósł książkę, mówi, że ciężka. 'Czuję na ramieniu' mówi, bo się zdziwiłam. Faktycznie, waga encyklopedyczna. Biedny. 
Szukam tego, z tymi muchami łażącymi po okładce.

W googlebooks pokazują po kawałku, dziś mi wyświetlili dwie strony więcej niż poprzednio. Dobrze się czyta, ale jak tu zaznaczać i robić notatki. Będę potrzebowała, więc nie ma nawet sensu kupować naszej wersji, bo po cholerę tłumaczyć, skoro jest oryginał. W końcu znajdę, albo sobie zażyczę jako prezentu. Jestem starożytna, jak mam pracować z książką, to muszę ją mieć w ręce.
Dziś mnie taki jeden zapytał czy czytam, z niepomiernym zdziwieniem w głosie, bo dla niektórych to dość egzotyczne zajęcie. Ja sama ostatnio bardziej oglądam, niż czytam, wprawdzie trochę z przymusu, ale jednak. No i znowu się okazało, że nie mam cierpliwości do seriali - jestem krótkodystansowcem i wolę zwięzłe, skończone formy. No, to tyle.

2 komentarze:

  1. W sumie to trochę takie lanserki jesteśmy, nie? Przewrotną satysfakcję odczuwam, siedząc z książką u fryzjera. Albo w poczekalni dentysty. Nie, nie przewrotną. Mściwą.
    Jakaż jestem małostkowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to akurat nie bardzo, bo do czytania lubię spokój, a u dentysty to tylko te kolorowe, glansowane przerzucam, co raczej nie wpływa na mój imidż ;)

      Usuń