poniedziałek, 25 listopada 2013

post 104 - znaleziony w tablecie

Czasem zapisuję różne rzeczy na tym, co akurat mam pod ręką, po czym zazwyczaj o tym zapominam. Na takie notatki trafiam potem przypadkowo jako świstki papieru wsadzone w dawno przeczytaną książkę albo zapis gdzieś głęboko w telefonie. Ten znalazłam w tablecie, który uparł się, by odzyskać jakiś dokument, pozwoliłam mu no i wyskoczyło wspomnienie leniwej chwili podczas zdyszanych wakacji:

10 sierpnia 2013
Lotnisko Stansted na długo przed czasem. Nudzę się, po kilku godzinach w pociągu nie chce mi się już czytać, zostawiam to na lot. Nie mam internetu, więc gapię się na ludzi. Woreczki na kosmetyki w automatach po Ł1 za sztukę, tyle samo zważenie walizki, pierwszy raz widzę, żeby ktoś brał pieniądze za wagę na lotnisku, ale jest kilkoro chętnych, ważą i przekładają z jednej walizki do drugiej.
Czarny jak smoła tato ślini palec i czyści bielutki nosek tenisówki swojej czarnej jak smoła kilkuletniej córki. Masy ludzi, ale jest dość cicho, nie ma hałasu, co po ostatnich tygodniach mile koi mój mózg. W końcu nie ma grup wrzaskliwych Włochów. W Exeter byli w każdym sklepie i autobusie, a dwóch Włochów w jednym autobusie to już jest wrzawa. Cisza.

2 komentarze:

  1. Ciekawe, jaka była pogoda. Bo może leniwie i słonecznie? To byłoby dobre wspomnienie na obecną aurę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zważywszy, że mowa o Wyspie, to tak, pogoda była nad wyraz przyjemna, choć na początku pobytu wisząca w powietrzu wilgoć skraplała mi się na każdym skrawku gołej skóry ;)

      Usuń