czwartek, 26 czerwca 2014

"Koń zepchnął samochód do rowu...

...kompletnie pijany woźnica trafił do szpitala." Przysyłając aparat, pan Lucjan zaopatrzył mnie również w lokalną prasę, którą pieczołowicie owinął był pudełko. Smaczne kąski, szkoda tylko, że znaczną część stanowiła rubryka sportowa. Aparat z drugiej ręki, dość nowy, o przyzwoitych parametrach i za śmieszne pieniądze, w sam raz na południowe wybrzeże, bo straszą, że dolatujący tam afrykański pył to śmierć dla obiektywów. A jechać muszę już, bo inaczej zabiję - jak nie w robocie, to jeszcze teraz, w domu dopadają mnie mailami, mimo, że za oknem deszcz i głucha noc.
*
Trochę dziwnie pakuje się cienkie podkoszulki, sandały i krótkie portki, gdy leje i najstosowniejszym ubraniem jest polar, a pierwszy nocleg gdzieś pod Karlsruhe - już samo brzmienie jest mało urlopowe.
*
Dobry owczy fryzjer potrafi ogolić taką w 30 sekund - to świeże wiadomości z wsiowego pokazu rolniczego, którego zwiedzanie było kolejną częścią obchodów urodzin Mniejszej. Już wyrosła z awantur o to, że to niesprawiedliwe, że Większa ma urodziny wcześniej i teraz celebruje z lubością, a Większa patrzy się na nią z taką samą pobłażliwością, jak kot Bonifacy na Filemona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz