poniedziałek, 5 stycznia 2015

nawet nie Watson

Miałam wielką ochotę na owoce, a że w tym sklepie zazwyczaj są one takie o, to stanęłam przed potężnym regałem z sokami. Wielki wybór, różne firmy, opakowania i smaki, no to powodziłam przez chwilę palcem z lewa na prawo i z góry w dół (lub odwrotnie) i po długiej walce z tą obfitością, dokonałam w końcu wyboru. Padło na pomarańczowy nektar Tymbarku, który jako jeden z nielicznych na rynku robi przyzwoite soki. SOKI, a to był nektar ... zastanowił mnie już zapach, no to czytam: "zawartość owoców i marchwi min. 53%." Nosz *&^%$#@ ! Marchew w pomarańczach? Dopiero na bocznej ściance, drobnym drukiem jest napisane co to, ale i tak nie do końca wyjaśnione, że to nawet nie stało obok soku.
Nawet w głupim sklepie spożywczym trzeba być sprytnym jak Szerlok Holms i Dźejms Bond razem wzięci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz