Kryzys nastąpił po fatalnej wpadce w szkole (grupa Mniejszej wypadła najlepiej w klasie i muszą wygłosić swoje przemowy przed starszymi rocznikami, a to takie straszne), co zaowocowało bezdenną rozpaczą, która z kolei wprowadzała w rozpacz starych. Szczęśliwym trafem, dwa dni później w pracy ogłoszono im alarm bombowy i zyskali dwie godziny luzu. Matka, jak zwykle, zaczęła przeglądać ogłoszenia o psach, ale tym razem, nie wiedzieć czemu, nie zawęziła się do podłużnych, no i stało się. Brat mówi, że to takie nerwy, jakby miało im się urodzić trzecie dziecko. Trzeci już po upływie doby rozpoznaje swoją panią, a ona w zamian pozwala się łaskawie lizać po twarzy i obgryzać palce. Trzeci jest rasowy, nawet bardzo, bo oficjalnie mówi się o trzech i ma bardzo dużo wspólnego z jamnikiem: po pierwsze jest psem, po drugie też ma być niskopodłogowy (o ile zestaw ras w drzewie genealogicznym jest zgodny z przewidywaniami), a po trzecie i najważniejsze Mniejsza jest zachwycona.
Śpiący jamnik
Matka dzwoni do Większej, której wiadomość o psie zdążył już przekazać dziadek. Ta płacze.
- Czemu płaczesz? - pyta zaniepokojona matka.
- Ze szczęścia.
Tak oto, za sprawą jamnika, który nie ma ani jednego jamniczego genu, nastąpiła ogólna radość i wielkie szczęście.