niedziela, 28 lutego 2016

o powstawaniu gatunków

Marzenie o psie trwało od lat. Marzyły obie, ale po wyjeździe Większej na studia, tęskniąca Mniejsza bardzo posmutniała, miała oczy jak spaniel, a marzenie bardzo się skrystalizowało: pies miał być jamnikiem, takim, jak babci W. Tak, Mniejsza wiedziała, że z jamników robi się hot dogi, ale to jej nie zniechęcało. Kłopot był właściwie tylko ze starymi, bo zachowywali się jak przedwojenna panna z dobrego domu, co to chciałaby i bała się.
Kryzys nastąpił po fatalnej wpadce w szkole (grupa Mniejszej wypadła najlepiej w klasie i muszą wygłosić swoje przemowy przed starszymi rocznikami, a to takie straszne), co zaowocowało bezdenną rozpaczą, która z kolei wprowadzała w rozpacz starych. Szczęśliwym trafem, dwa dni później w pracy ogłoszono im alarm bombowy i zyskali dwie godziny luzu. Matka, jak zwykle, zaczęła przeglądać ogłoszenia o psach, ale tym razem, nie wiedzieć czemu, nie zawęziła się do podłużnych, no i stało się. Brat mówi, że to takie nerwy, jakby miało im się urodzić trzecie dziecko. Trzeci już po upływie doby rozpoznaje swoją panią, a ona w zamian pozwala się łaskawie lizać po twarzy i obgryzać palce. Trzeci jest rasowy, nawet bardzo, bo oficjalnie mówi się o trzech i ma bardzo dużo wspólnego z jamnikiem: po pierwsze jest psem, po drugie też ma być niskopodłogowy (o ile zestaw ras w drzewie genealogicznym jest zgodny z przewidywaniami), a po trzecie i najważniejsze Mniejsza jest zachwycona.

Śpiący jamnik

Matka dzwoni do Większej, której wiadomość o psie zdążył już przekazać dziadek. Ta płacze.
- Czemu płaczesz? - pyta zaniepokojona matka.
- Ze szczęścia.

Tak oto, za sprawą jamnika, który nie ma ani jednego jamniczego genu, nastąpiła ogólna radość i wielkie szczęście.

2 komentarze: